Trudności dorastania, lenistwo, a może depresja?

Problem depresji wśród dzieci i młodzieży narasta. Co zrobić, gdy pojawi się w Twoim domu? O tym, jak reagować i pomagać, opowiada Agata Fryś – psychotraumatolog.
Psychologia

Małgosia Kwiatkowska: Depresja coraz częściej dotyka dzieci i młodzieży. Dowodzą tego badania i kolejki czekających na wolny termin konsultacji psychiatrycznej dla młodych pacjentów. W tej chwili w ramach publicznej służby zdrowia na depresję leczy się ponad 25 tysięcy młodych ludzi. To dwa razy więcej niż pięć lat temu. Podejrzewa się, że może na nią zapaść nawet 20 procent nastolatków przed ukończeniem 18 roku życia. Poza tym szacuje się, że co trzeci uczeń doświadcza problemów psychicznych, a największy wzrost zachorowań dotyczy depresji i zaburzeń lękowych. Te statystyki są przerażające.

Agata Fryś: Niestety tak. Warto jednak dodać, że dopiero od niedawna depresja wśród dzieci zaczęła być przedmiotem badań, stała się gałęzią psychologii klinicznej i psychiatrii, które do tej pory zajmowały się raczej depresją wśród dorosłych. Na szczęście nowym obszarem zaczyna się interesować coraz więcej specjalistów, powstają istotne publikacje na ten temat, dzięki czemu nasza wiedza o samym zjawisku się pogłębia.

MK: Czy można mówić o wieku, w którym młode osoby są najbardziej narażone na depresję?

AF: Powiedziałabym, że nie wiek ma tu znaczenie, ale przede wszystkim okresy krytyczne. Niekoniecznie konkretna liczba lat, lecz zmiany, do jakich dochodzi w życiu młodego człowieka. Oprócz zmian systemowych – kiedy maluch zaczyna przygodę z nauką czy kończy szkołę podstawową i idzie do szkoły średniej – mam tu na myśli momenty zmiany biologicznej, gdy na przykład dziewczyny zaczynają dojrzewać i mają problem z odkrywaniem własnej tożsamości. Ale do wystąpienia depresji mogą się też przyczynić znaczące, stresujące zmiany w rodzinie, takie jak rozwód czy utrata bliskiej osoby.

MK: A czy objawów depresji nie da się pomylić z zachowaniami towarzyszącymi okresowi dojrzewania lub z innymi zaburzeniami psychicznymi? Czy obserwując brak energii, chęci do zabawy albo gorsze oceny w szkole powinniśmy od razu podejrzewać depresję?

AF: To bardzo ważne pytanie, ponieważ wskazuje na moim zdaniem niezmiernie istotną rzecz – żeby nigdy wobec zachowań naszych pociech nie być obojętnym. Trzeba to jednak robić z rozsądkiem. Dzięki temu – chociaż w tym kontekście raczej przez to – że mamy większą niż 10 lat temu wiedzę na temat psychologii i osobowości człowieka, łatwiej nam niestety nakleić w takich momentach niewłaściwą łatkę. Gdy włącza nam się niepokój o zachowanie naszego dziecka, szybciej przychodzą nam do głowy przyczyny, o których już słyszeliśmy – „on przechodzi okres dojrzewania”, „on jest introwertykiem” albo „czytałam, że skłonności do anoreksji często są powiązane z problemami z zaakceptowaniem przez młode dziewczyny swojego ciała”. Istnieje tyle innych powodów, dla których zachowanie może być niepokojące, i trudno nam je oddzielić od depresji. Człowiek zmienia się całe życie, a w tym najwcześniejszym okresie zmiany zachodzą bardzo szybko, czasami wręcz ekspresowo. U dzieci i nastolatków trudno mówić o normie, ponieważ te grupy wiekowe ewoluują właściwie codziennie. Jednak psychiatrzy i psychologowie kliniczni wskazują, że pewne zachowania mogą się mylić z innymi zaburzeniami. Sytuacja jest delikatna. Najważniejsze, żebyśmy byli czujni, ale nie przewrażliwieni.

MK: Ale czy możemy stwierdzić, że depresja zawsze wiąże się, zarówno u dzieci, jak i dorosłych, z obniżeniem nastroju i pesymizmem?

AF: Często tak, ale przede wszystkim u dzieci mogą dodatkowo nasilić się zachowania agresywne, destrukcyjne, autodestrukcyjne, takie jak uzależnienia i samookaleczanie, oraz buntownicze. Poza tym niewykluczone, że pojawią się zaburzenia koncentracji uwagi i trudności ze snem czy z zapamiętywaniem. Taki uczeń przynosi gorsze oceny, przestaje odrabiać lekcje, a nawet nie chce chodzić do szkoły. Dziecko dotknięte depresją zamyka się w sobie, towarzyszy mu ogromny lęk i negatywne nastawienie do wszystkiego, samego siebie także ocenia ono bardzo surowo. Poddaje się, czuje się jak w pułapce. Istnieje wysokie ryzyko wystąpienia zjawiska wyuczonej bezradności.

MK: Duży problem pojawił się dwa i pół roku temu. Tyle się zmieniło w życiu młodych ludzi, że rozpoznawanie przyczyn depresji stało się jeszcze trudniejsze.

AF: Tak. Lockdown, zdalna szkoła, samotność, brak ruchu, ale też w pewnym zakresie wojna w Ukrainie miały wpływ na tę trudną sytuację. Uczniowie, przyzwyczajeni do codziennego kontaktu ze sobą, zostali zamknięci w swoich domach. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek wcześniej przydarzyło się coś takiego dzieciom w wieku 12–13 lat, które właśnie wtedy uczą się budowania bliskich więzi, umiejętności interakcji z innymi, rozumienia i wyrażania wobec drugiej osoby swoich uczuć, potrzeb, niezgody. Gdy młody człowiek siedzi tylko przed ekranem, trudno wskazać przyczyny zmiany jego zachowania, skoro właśnie tak w danym momencie wygląda cały jego świat. Moim zdaniem najważniejsze nie jest to, aby rodzic wiedział, jak konkretne niepokojące zmiany zaszufladkować, ale to, by ich nie bagatelizował i był czujny. Weźmy pod uwagę możliwość występowania zaburzenia psychicznego, ale raczej po to, żeby szukać pomocy u specjalisty. A wizyta u psychologa dziecięcego czy psychiatry pozwoli nam, w co głęboko wierzę, lepiej zrozumieć naszą pociechę i to, co się aktualnie w jej życiu dzieje. Niezależnie od tego, jaką diagnozę usłyszymy, na pewno będziemy bogatsi o sporą dawkę wiedzy.

MK: Czyli nie starajmy się sami stawiać od razu diagnozy, ale przede wszystkim bądźmy uważni?

AF: Tak, i moim zdaniem zakładanie od razu, że to depresja czy zaburzenia lękowe, a może uzależnienie od czegoś, robi młodemu człowiekowi krzywdę, ponieważ często chodzi po prostu o brak relacji między rodzicem a dzieckiem. I jej poprawa może pomóc w walce między innymi z depresją.

MK: Czy mam dobre wrażenie, że właśnie dotykamy aktualnych przyczyn depresji w młodym wieku?

AF: W moim odczuciu niestety tak. Dodałam niestety, ponieważ brak więzi uważam za obecnie najważniejszy powód występowania wśród dzieci i młodzieży zaburzenia psychicznego, o którym rozmawiamy. Przede wszystkim chodzi tu o brak więzi w najbliższej rodzinie – z rodzicem, opiekunem. Dziecko powinno od najmłodszych lat czuć, że ma na kogo liczyć w trudnych sytuacjach, szuka tej relacji pionowej – najbliżej jego samego. Pamiętajmy, że potrzeby młodego człowieka dopiero poznającego świat wykraczają poza poczucie bezpieczeństwa materialnego – zapewnienie dachu nad głową, jedzenia i ubrań, lecz opierają się na poczuciu bezpieczeństwa emocjonalnego.

MK: Fundamentalna jest dla niego po prostu rodzicielska miłość. Ale dla młodych osób bardzo ważne są także więzi z rówieśnikami, prawda?

AF: Zgadza się. I tutaj znowu dużym problemem był okres pandemiczny oraz wprowadzenie nauki zdalnej. Również w tym doszukiwałabym się w ogromnej mierze nie tylko powodów depresji, zwłaszcza wśród nastolatków, ale też prób samobójczych, których liczba w ostatnim czasie niepokojąco wzrosła. To bardzo smutne, ale mówimy w znaczącym stopniu o dzieciach, które naprawdę nie mają w tej chwili przyjaciół – jedynym przyjacielem staje się komputer, a najbliższą grupą kilkanaście osób obecnych na czacie gry komputerowej. Garstki znajomych, z którymi spędzają czas w otwartej już teraz szkole, absolutnie nie można nazwać zaufanymi znajomymi, z którymi spędza się wolny czas i na których wsparcie zawsze można liczyć. One czują i mają ogromną potrzebę posiadania relacji poziomych, właśnie z ludźmi w podobnym wieku, ale nie budują głębszych więzi, ponieważ tak naprawdę jeszcze nie nauczyły się ich budować, a zamknięcie w domu rozwijanie tych kompetencji znacznie im utrudniło, żeby nie powiedzieć, że wręcz uniemożliwiło.

MK: Gdzie jeszcze powinniśmy szukać przyczyn?

AF: Odpowiedziałabym, że na zewnątrz. Wśród takich czynników wymieniłabym częste kłótnie czy rozstanie rodziców, szczególnie jeśli jeden z nich znika, wyprowadza się. Niebezpieczne jest także doświadczenie straty bliskiej osoby oraz sposób przeżywania i radzenia sobie z żałobą przez całą rodzinę. Trzeba też dodać problemy związane ze szkołą. Przede wszystkim edukacyjne: na przykład, gdy poziom uczniów w klasie nie odpowiada rzeczywistym możliwościom intelektualnym naszego dziecka. Relatywnie często u bardzo zdolnych i inteligentnych kilku-, kilkunastolatków zdarzają się zaburzenia, w tym również depresja. Po pierwsze dlatego, że ich emocjonalność nie nadąża za mocno rozwiniętym intelektem, a po drugie nie czują się zrozumiane w grupie rówieśniczej – mają dużo okazji, żeby się wywyższać, a z drugiej strony czują się pominięte. Z kolei dzieciom uczącym się gorzej czasami to rodzic robi krzywdę, próbując za wszelką cenę wymusić na nauczycielach przepuszczenie do kolejnej klasy pomimo trudności i kiepskich ocen. Warto pamiętać, że nasza pociecha mogła sobie nie dać rady z obowiązkami szkolnymi z różnych przyczyn, niekoniecznie dlatego, że jest za mało utalentowana albo włożyła w naukę zbyt mało pracy. To obszary, które warto najpierw dobrze poznać, zanim podejmie się decyzję mającą tak duży wpływ na życie młodego człowieka.

MK: Znaczenie mają również czynniki środowiskowe, prawda? Między innymi doświadczanie przemocy.

AF: Oczywiście z tego typu sytuacjami mieliśmy do czynienia zawsze, ale raczej w obecności świadków, w budynku szkoły czy na boisku, dzięki czemu można było temu natychmiast zaradzić, jakoś sprawę rozwiązać i skonfrontować ze sobą osoby zamieszane w zdarzenie. Dziś niestety do wielu takich sytuacji dochodzi w sieci – bez świadków. Rodzice, nie mając dostępu do tych treści, zupełnie nie wiedzą, co dziecko przeżywa, a ono, ze względu na brak więzi z opiekunem lub z poczucia wstydu czy samotności, swoimi doświadczeniami się nie dzieli. Jednak nie tylko przemoc niesie za sobą niebezpieczeństwo, ale także nastolatkowe miłości. Przykładowo, dziewczyna pierwszy raz w życiu się zakochuje, przeżywa pierwszy pocałunek, być może pierwszy seks, kocha całą sobą… A gdy dochodzi do rozstania, ma wrażenie, że wraz z końcem związku jej życie też się skończyło. Okazuje się, że jedno wydarzenie może odcisnąć duży ślad na duszy i w umyśle młodego człowieka, może sprawić, że zamknie się on w pokoju, zamknie się w sobie – i taka izolacja jest w stanie, jak już wspominałyśmy, znacząco przyczynić się do pojawienia się depresji.

MK: Niezależnie od wszystkiego, o czym mówiłyśmy, jedni są bardziej podatni na depresję, inni mniej.

AF: Tak, a wpływ na taki stan rzeczy mają czynniki biologiczne (genetyczne), osobowościowe, czyli na przykład w okresie prenatalnym dziecko jest spokojne, a po urodzeniu samotne, wrażliwe i introwertyczne. Tu też dodałabym depresję występującą u rodzica lub opiekuna. Jeśli ktoś w rodzinie cierpi na to zaburzenie psychiczne, istnieje poważne ryzyko, że dziecko również na nie zachoruje. Zdecydowanie zachęcam do zadbania o siebie, co pomoże z kolei zachować równowagę w domu. Poza tym dodałabym w tym miejscu różne choroby przewlekłe czy niepełnosprawności. Bardzo często zdarza się, że gdy dziecko choruje na przykład na cukrzycę, rodzice mnóstwo energii i pieniędzy wkładają w to, by o nie zadbać. Kupują najlepszy sprzęt, załatwiają najlepszego specjalistę w województwie, a kilkulatkowi dają telefon służący do informowania o każdym momencie, gdy poziom cukru w organizmie spadnie. A to dziecko nie radzi sobie z innością, nie umie sobie wytłumaczyć, dlaczego na przykład nie może zjeść czekolady z koleżankami na przerwie. Nie bez znaczenia są też choroby rodzeństwa – niepełnosprawności, choroby przewlekłe albo nawet śmiertelne. Ponownie posłużę się przykładem: brat cierpi na białaczkę, która nie jest na tyle ostra, żeby spowodowała jego śmierć w ciągu pół roku, ale zarazem na tyle ostra, że przez pięć lat rodzice zajmują się wyłącznie nim. I droga tu jest prosta – dziecko stojące z boku albo metaforycznie znika, albo na odwrót – zaczyna się pokazywać w sposób destrukcyjny. A moim zdaniem tak naprawdę krzyczy o uwagę.

Warto jeszcze na koniec wspomnieć o wpływie procesów biochemicznych mózgu, ale też o przyczynach somatycznych. Tylko znowu musimy być ostrożni. Niedoczynność tarczycy, choroba Hashimoto, niedokrwistość, mononukleoza czy niedobór żelaza – wszystkie one mają pewne wspólne objawy, które występują także w przypadku depresji. Jako rodzice nie jesteśmy w stanie ich sprawdzić, tu potrzebny jest lekarz, dobre badania i celna diagnoza.

MK: Wspomniałyśmy już, że czasami depresja sprzyja pojawieniu się innych poważnych konsekwencji. Chodzi mi w tym wypadku przede wszystkim o próby samobójcze. Na przestrzeni kilku lat ich liczba w grupie wiekowej od 7 do 18 lat systematycznie rośnie: z 730 w 2017 roku do ponad 1496 w 2021. A już dane za pierwsze półrocze zeszłego roku są bardzo alarmujące. Z policyjnych statystyk wynika, że do końca lipca na swoje życie próbowały się targnąć 1244 osoby. 

AF: To bardzo przykre, ale z taką rzeczywistością się w tej chwili mierzymy. Przypomnę jeszcze raz, że wpływ na taki stan miała w dużej mierze pandemia i zamknięcie dzieci w domu. Koniecznie zaznaczmy, że nie w każdej próbie samobójczej chodzi o chęć skończenia życia naprawdę. Z mojej perspektywy to często dramatyczne wołanie o pomoc. Podkreślę to ponownie: gdy u nastolatka więzi zarówno rodzinne, jak i przyjacielskie są coraz słabsze, wówczas węzeł niespokojnych myśli jest coraz bardziej napięty. I uważam, że jeśli do wszystkich trudnych doświadczeń, o których przed chwilą rozmawiałyśmy – zwłaszcza tych związanych z bardzo emocjonalnymi zdarzeniami w życiu młodego człowieka – dołączy brak relacji z rodzicami oraz rówieśnikami, to powstanie fundament pod pojawienie się bardzo poważnych konsekwencji w postaci zaburzeń psychicznych oraz autodestrukcyjnych zachowań.

MK: Jak zatem do takich sytuacji nie dopuścić? Przede wszystkim powinniśmy popracować nad poziomem komunikacji we własnym domu, tak? Chodzi tu o komunikację między dorosłymi, ale też na poziomie rodzic – dziecko.

AF: Tak, i to jest bardzo, bardzo ważne. Otwarta, pozbawiona oceniania i krytyki komunikacja znacznie zmniejsza ryzyko depresji dziecięcej. Nie mniej istotne, co też warto zaznaczyć, jest to, by rodzic swoje dziecko traktował jak normalnego, równego sobie człowieka – obojętnie, czy mowa o pięcio-, czy też o piętnastolatku. Oczywiście sposób komunikacji dostosowujemy do wieku dziecka, ale pamiętajmy, by traktować je i jego potrzeby po prostu poważnie. Kontrolujmy to, czy pytamy nie tylko, jak się w danym momencie czuje, ale także dlaczego tak się czuje. I naprawdę próbujmy wszystko, co usłyszymy, zrozumieć.

MK: A rodzice często w takich sytuacjach odwołują się do własnych doświadczeń.

AF: Właśnie tak. Z kolei emocje naszego dziecka mogą się bardzo różnić od naszych, mogą być inne niż do tej pory, a do tego mogą być inne niż jego rówieśników. Przeciętnie każdy człowiek miał w swoim życiu przynajmniej raz myśli samobójcze, a my, dorośli, słysząc, jak dziecko mówi, że chciałoby zniknąć, nie pozwalamy sobie na dyskusję na ten temat, tylko ją jak najszybciej ucinamy, odpowiadając mniej więcej: „Tak nie wolno, naoglądałeś się filmów, za dużo gier, nie mów tak do mnie nigdy więcej”. Zamiast tego warto zadać pytanie: „Dlaczego tak się czujesz?”. Spróbujmy wysłuchać i zrozumieć, bo prawdopodobnie nie stoją za tym myśli samobójcze, ale zupełnie inna przyczyna, na przykład: „W szkole doznaję bardzo wstydliwej sytuacji, wszyscy mówią, że jestem gruba, i jest mi z tego powodu bardzo ciężko”. Naprawdę otwórzmy uszy, serca i głowy, nie stosujmy sztampowych wzorców z własnej głowy, akceptujmy, że nasze dziecko może czuć inaczej. Chodzi mi o aktywne przyzwolenie, życzliwość i ciekawość. Przyjmijmy do wiadomości fakt, że może nam być z taką sytuacją trudno. Bo to normalne. Nie chodzi o to, żeby nam było łatwo, ale o to, żeby zrozumieć świat naszego dziecka. Do tego szukajmy rozwiązań metodą małych kroków. Nie przelewajmy na dziecko naszych ambicji, zapisując je na przykład na zajęcia z gry na skrzypcach, zastępując tym grę w gry komputerowe. Może zamiast tego wspólnie zapiszmy się na zajęcia taekwondo, które znajdą się gdzieś po drodze, staną się wspólnym kompromisem i próbą nawiązania relacji, zrobienia czegoś wspólnie. Najważniejsze jest dobro dziecka oraz jego potrzeby, a nie nasze wyobrażenie o nim.

MK: Poza tym upewnijmy się, że dziecko ma możliwość spotykania się z innymi osobami.

AF: To także może być dla nas niewygodne uczucie, że woli zwierzać się ze swoich sekretów koledze/koleżance, młodszej od nas cioci czy przyjacielowi domu. Nie zadawajmy zawsze tysiąca pytań typu: „Dlaczego tak późno wróciłeś, gdzie tak długo byłeś i z kim, co czujesz?”. Uszanujmy prywatność, ale jednocześnie dajmy znać, że w razie potrzeby jesteśmy – gotowi pomóc, odpowiedzieć na wszystkie wątpliwości, dać wsparcie w trudnych chwilach.

I chciałabym jeszcze zaznaczyć, że wszystkie reguły, które teraz wymieniłyśmy, dotyczą zarówno pełnych rodzin z dwojgiem rodziców, jak i tych po rozstaniu. Ważne, by partnerzy zawsze mówili jednym głosem. Mam świadomość, że nie we wszystkich sytuacjach jest to możliwe, ale starajmy się rozmawiać i przekazywać podobnego rodzaju komunikaty dziecku – o jego prawach czy stawianych granicach. Wszystkie wątpliwości rozstrzygajmy między sobą, nie angażując w to najmłodszego członka rodziny. Zachęcam do wypracowywania wspólnego stanowiska, do próby stworzenia takiego przyjaznego środowiska dla prawidłowego rozwoju młodego człowieka oraz dla odzyskania przez niego spokoju i poczucia bezpieczeństwa.

MK: Ale czasem dajmy sobie też przyzwolenie na sięgnięcie po pomoc z zewnątrz.

AF: Oczywiście. Może warto porozmawiać z ulubionym nauczycielem naszego dziecka, z wychowawcą, trenerem czy pedagogiem lub ze szkolnym psychologiem? Nie bójmy się też poszukać specjalisty. Jeśli jesteśmy objęci programem EAP, skonsultujmy się telefonicznie lub za pomocą czatu z ekspertami ICAS Poland. I pamiętajmy, samo pójście do psychologa dziecięcego nie oznacza, że nasz kilkulatek choruje na depresję. Warto po prostu stan rzeczy omówić i sprawdzić, czy nie dzieje się z nim coś niepokojącego. Poszerzajmy wiedzę na temat własnego dziecka, poznawajmy je, a jeśli nasz niepokój z powodu zmian w zachowaniu rośnie, sprawdźmy to. Konsultacje nie muszą oznaczać psychoterapii czy zaburzenia, mają stanowić pewnego rodzaju podpowiedź. Nie bójmy się też znalezionemu ekspertowi zadawać pytań. Może się okazać, że w pierwszych tygodniach terapii dziecko zaczyna wyrzucać pretensje i z naszej perspektywy jest mniej grzeczne. Ale być może ono po prostu w końcu uczy się wyrażać swoje emocje. Pytajmy, na czym polega proces leczenia, w którą stronę zmierza praca, aby uchwycić, w jakim stopniu jesteśmy częścią tej psychoterapii. Tu nie ma jasnych dróg, nie ma jednej ścieżki. Każdy podąża własną. I warto się dowiedzieć, jaka droga czeka naszą rodzinę.

MK: Podsumowując, komunikacja oraz próby budowania więzi w domu, troska i otwartość na drugiego człowieka, ale też budowanie komunikacji na zewnątrz to ważne – albo wręcz najważniejsze – elementy zarówno w leczeniu depresji, jak i w jej przeciwdziałaniu. Czy możemy zrobić coś jeszcze, żeby pomóc naszym dzieciom zachować równowagę psychiczną?

AF: To oczywiście temat bardzo złożony, ale jak w każdej innej kwestii istotne są również zupełne podstawy. Mam na myśli dietę oraz ruch. Opracowano nawet specjalną listę, na której znalazły się pokarmy najbogatsze w 12 składników odżywczych, mających szczególne znaczenie w zapobieganiu zaburzeniom depresyjnym i wspomaganiu ich leczenia. A są to: kwas foliowy, żelazo, kwasy tłuszczowe omega-3, magnez, potas, selen, tiamina, witaminy A, B6, B12, C oraz cynk. Gdzie je znajdziemy? Między innymi w owocach morza, zielonych warzywach liściastych czy papryce. Dlatego też sprawdzi się dieta śródziemnomorska bogata w dobre dla organizmu tłuszcze i warzywa. Poza tym warto wyeliminować wszystkie przetworzone pokarmy oraz cukier.

Dobrze też zadbać o produkty bogate w tryptofan, który jest potrzebny do produkcji serotoniny, nazywanej potocznie hormonem szczęścia. To substancja chemiczna pełniąca w organizmie człowieka wiele ważnych funkcji, przede wszystkim wpływająca na regulowanie nastroju. Tryptofan znajdziemy między innymi w pestkach dyni, w nasionach słonecznika i sezamu, w orzechach, w szpinaku i w brokułach, w gorzkiej czekoladzie czy w rybach.

Produkcję tego hormonu prawdopodobnie zwiększa też sport. Przypominam, że podczas aktywności fizycznej uwalniany jest inny hormon szczęścia – endorfina, który poprawia nasze samopoczucie, a do tego przeciwdziała wytwarzaniu hormonu stresu kortyzolu. Uprawiając sporty zespołowe, zapewniamy sobie psychologiczne oparcie w grupie, a trenując jakąkolwiek dyscyplinę, budujemy poczucie własnej wartości. Jak widać, same plusy.

Pamiętajmy ponadto, że zarówno zmiana diety, jak i ruch mogą stanowić przyczynek do budowania relacji rodzic – dziecko. Wspólne zakupy i gotowanie zdrowych, pełnowartościowych posiłków mogą stać się rodzajem zabawy rodzinnej. Wspólna gra w piłkę, bieganie, jazda na rolkach czy rowerze również łączy się z przyjemnością i miło spędzonym czasem, a każda z tych czynności wszystkim wyjdzie na zdrowie.

MK: Komunikacja, dieta, sport, relaks na świeżym powietrzu czy nawet w domu podczas robienia ulubionych rzeczy. Ale kluczem do sukcesu jest, mam wrażenie, określenie „razem”. Reasumując, uczmy się budować wspólne świadome życie nie tylko dla naszych pociech, ale też dla nas samych. A to pomoże zachować równowagę psychiczną każdego z osobna.

AF: Tak jest. Tylko nic na siłę, nie sztucznie, siadając na kanapie i mówiąc: „Teraz, mój synu, musimy poważnie porozmawiać, bo trzeba przecież budować więź”. Po prostu poświęcajmy sobie nawzajem jedną z najcenniejszych dziś rzeczy – czas. Cieszmy się sobą oraz traktujmy się nawzajem z szacunkiem i życzliwością. Na to trzeba znaleźć przestrzeń, trzeba włożyć w to wysiłek. Ale jestem przekonana, że ten wysiłek nam się opłaci – w postaci zdrowego, szczęśliwszego, spokojniejszego dziecka, które czuje się kochane, ale też w postaci zdrowo funkcjonującej rodziny. Nic nie dzieje się z dnia na dzień. Ale na pewno warto nad tym pracować.

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *